Dzisiaj Miś poszedł tam gdzie już nic nie boli, gdzie nikt się nie gryzie, gdzie nikt nikomu nie robi krzywdy…
3 marca Miś skończyłby symboliczne 12 lat. 3 marca byłoby 11 lat od dnia, kiedy Kwapy przywieźli nam wprost z cieszyńskiego schroniska niewyobrażalnie śmierdzącego, z rozwalonym przez innego psa dziąsłem, z którego ropa lała się litrami, ale słodkiego, niespełna rocznego Misia. Kwapy, jak to Kwapy, mogłam przewidzieć, że ta słodkość Misia, to jakaś ściema. Misiowa słodkość okazała się tak nieoczywista jak uroda Kwapy… Cóż. Życie! Nikt nie mówił, że będzie łatwo. No i nie było łatwo!
Pies z milionem problemów i zdrowotnych, i behawioralnych, które sukcesywnie odkrywaliśmy, które tak naprawdę, same nas zaskakiwały. Zaskakiwały w najmniej oczywistych i odpowiednich momentach. Kilka razy chcieliśmy się poddać. Odpuścić. Jednak potem robiliśmy kroczek do przodu. Nawet niewielki progres, błysk w oku Misia, że zaczyna coś kumać, sprawiały, że nigdy nie odpuściliśmy. Miś z roku na rok stawał się coraz bardziej – jakkolwiek to zabrzmi – normalny. Z roku na rok stawał się coraz bardziej nasz.
Dzisiaj odszedł, ale nasz pozostanie na zawsze…